środa, 28 grudnia 2011

Dorastam

...no i stało się. Moja kochana Cassie już nie jest szczeniaczkiem..Teraz, a dokładniej od 26 grudnia została wcielona do grupy młodzieżowej...a to wszystko za sprawą oczywiście swojej pierwszej cieczki.
Generalnie obie przechodzimy ten stan dość spokojnie.
Cassie jest strasznie ospała. Mimo tego, że jest śpiochem, aktualny stan wprowadza ją prawie w letarg z bardzo krótkimi fazami przebudzenia. Zachowuje się jak niedźwiadek, który czasem przebudza się by skontrolować stan liczebny stada...i tyle.

Jej czujność zdecydowanie się zmniejszyła. Potrafi nawet nie drgnąć gdy pozbawiam ją swojego towarzystwa - po prostu śpi.
Na dworze jest niesamowicie rozkojarzona...biega strasznie wolno i szybko się męczy...O ile dotąd spacer trwający 1h był niezauważalny tak obecnie 20 min powoduje niesamowite zmęczenie...

...Cassie przechodzi stan: "Tylko mnie kochaj, przytulaj, pieszczochaj...wrzuć smaki na michę i pozwól spać" :-)




czwartek, 1 grudnia 2011

Moje Maleństwa

...dawno nas nie było...generalnie za sprawą niedyspozycji Paniusi ( czyli moją). Można zwalać na jesień, zimę czy cokolwiek innego choć prawda jest taka, że zawładnęła mną jakaś słabość i zniechęcenie ogólne...choć...

Cały czas chodzimy na agility i jestem niesamowicie dumna z Cassie. Jest thebeściarą!!! Wysyła się wspaniale...generalnie wychodzą moje niedociągnięcia i brak totalny kondycji. Ostatnio nawet nie zdążyłam jej do siebie przywołać by podać kolejną komendę bo trzeba to zrobić w odpowiednim momencie...który ja przegapiłam. Casie porusza się z prędkością światła a ja...no cóż...muszę się rozejrzeć za czymś dla siebie bo jak tak dalej pójdzie to będę najsłabszym ogniwem w tym tandemie.

Muszę pochwalić się wspaniałym kontaktem z moją kruszynką. O ile czasem dostaje jakiegoś fioła tak zazwyczaj na zajęciach siada przede mną lub przy nodze i czeka na komendę. Już w bardzo niewielkim stopniu zwraca uwagę na inne psy ( choć są takie, którym nie przepuści i musi je okrzyczeć).
Nawet nie wiem kiedy mała zaczęła tak bardzo zwracać uwagę na każdy mój ruch...generalnie wpatrzona jest jak w obrazek...rewelacja choć na tym nie chcę poprzestać - ćwiczymy bawiąc się cały czas :-)

Z innej beczki:
Cassie uwielbia:
1. cykorię
2. paprykę
3. sałatę pekińską

...pomarańcze, gruszki...nie lubi jabłek :-)

Najchętniej zasmakowałaby wszystkich specjałów jakie dostają świnki. Do tego stopnia, że oczywiście MUSIAŁA spróbować kiełków słonecznika - bo przecież świnki dostają trzęsionki na widok tego więc musi to być jakaś rewelacja...nie była jak się okazało. Nie zmienia to faktu, że jak tylko coś wyciąga się z lodówki i wynosi poza próg kuchni...TRZEBA SPRÓBOWAĆ.
Żeby nie było, świnki wcale nie są gorsze...przecież nie można dzielić się michą z Cassie a z nimi nie...jest równouprawnienie...Krzyk dobiegający z klatki - szczególnie ten wydawany przez Balbinkę jest ogłuszający...
Podsumowując...babki umieją zdecydowanie walczyć o swoje :-)


A teraz kilka fotek po dzisiejszych odwiedzinach u groomera:




...a także jak na sportowca przystało...moja osobista DRESIARA:






wtorek, 1 listopada 2011

Zagadka

Wczoraj moja kochana Cassie skończyła swój 7 miesiąc życia. W ostatnich dniach zaobserwowałam kilka różnych zachowań, których dotąd nie było. Jednym z takich jest...wskakiwanie na łóżko :-)
Dotychczas stawała tylko przednimi łapkami i zaczynała piskać gdy spotykała się z obojętnością na próby wejścia. Czasem podskakiwała ale wyglądało to komicznie, tak jakby pupa była stanowczo za ciężka by móc się wdrapać. Kilka razy udało jej się wskoczyć a raczej wpaść ale było to w ferworze zabawy...potem jakoś zapominała. Teraz robi to bez większego problemu.
To co dodatkowo jest dla mnie niesamowite to to, że gdy mówię "idę spać" to ona leci do sypialni i już wskakuje na łóżko...Z resztą sama widzę, że gdy jest zmęczona i najchętniej by sobie gdzieś kimnęła...idzie do sypialni :-)

...i chyba rozróżnia moje skarpetki od innych rzeczy...gdy jest na mnie zła choćby za to, że przed jej nosem zamknęły się drzwi do łazienki...biegnie w poszukiwaniu najbliższej mojej skarpetki i się na niej wyżywa ( śmieszne to gdyż warkot jest ogromny a efekt, dla mnie i mojej skarpetki, żaden). Gdy ją jednak poprosić aby dla mnie przyniosła skarpetkę robi to z największą przyjemnością :-)


A teraz zagadka zdjęciowa:

Co jest nową zabawką Cassie??




Zabrałam to pańci i szybciutko uciekłam bo raczej nie była zadowolona:




To jest bardzo mięciutkie, mogę sobie wtopić w to ząbki:



Czy już wiesz?:



BRAWO!! Tak, zabrałam Pańci papier toaletowy z łazienki:



Oddam go...choć bardzo niechętnie:



Taka jestem wspaniała:



...to się może chociaż pociągamy?:





niedziela, 30 października 2011

Grooming day :-)

...nadszedł czas. Wszystkie moje dziewczyny ostatnio się mówiąc zupełnie szczerze...zapuściły :-)
Jak przystało na brutalną pańcię - całą trójka została wzięta w obroty.

Zaczęło się od Balbinki:


Cassie, która jeszcze nigdy nie brała w tym rytuale udziału patrzyła jak zahipnotyzowana:


Dla bezpieczeństwa zajęła miejsce w dalszym rzędzie. Groźba, że nożyczki znajdą się na jej włoskach bya zbyt wielka:


Balbinka natomiast ze stoickim spokojem poddawała się zabiegowi:


Podczas gdy Balbinka traciła swoje kudełki, Buba postanowiła wykorzystać sytuację do zapełnienia sobie brzusia:


Busia, jako, że jest najstarszą dziewczynką i ścinanie włosków lubi, przyjmowała całą sytuację z wrodzonym stoickim spokojem:



...nadszedł czas na Cassie.
Moją najmłodszą dziewczynkę oddałam pod opiekę specjaliści. Wcale prosto nie było ale przy okazji wyszła na jaw kolejna umiejętność: taniec na stole :-)


Potem było już tylko zabawniej:


...Pan groomer musiał Cassie wyjaśnić na czym polega jego twórczość i czego oczekuje od swojej tancerki:


Najwyraźniej doszli do porozumienia, ponieważ Cassie podała Panu łapkę - na zgodę:


Efekt ostateczny był piorunujący.
Tak było przed:


...a tak po:


...a skoro wszyscy to wszyscy...ja też wybrałam się do fryzjera :-)


















poniedziałek, 10 października 2011

Bestialstwo !

W drodze na wieś zauważyliśmy, że coś biegnie za samochodem. Nie było widać od razu co to jest ale widać było, że cały czas biegnie. Zatrzymaliśmy się po przejechaniu ok. 500m…a ten jak tylko zobaczył, że samochód się zatrzymał biegł jeszcze szybciej. Mimo przerażenia, wycieńczenia i krótkich nóżek – piesek dobiegł do samochodu. Gdy otworzyłam drzwi, zaczął merdać ogonkiem, stanął przednimi łapkami żeby go wziąć – no i wzięliśmy. Wyglądał jak chodząca grudka błota a trząsł się jak osika. Był strasznie zmęczony i głodny. Od biegania w poszukiwaniu samochodu, z którego ktoś go wyrzucił nadwyrężył sobie przednią łapkę.


Dojechaliśmy na wieś. Od razu piesek został nakarmiony. Połykał wszystko, trudno było nałożyć mięsko do miski…nawet specjalnie go nie gryzł tylko łykał. Kiedy się najadł i napił, został obmyty z zaschniętego błota.
Od razu pojechaliśmy z psiakiem do weterynarza. Wiek został określony na ok. 1 – 1,5 roku.
Weterynarz obejrzał łapki, wyjął kilka kleszczy. Stan pieska jest dobry – tylko strasznie jest wycieńczony, zasypiał na stojąco ale ze stresu ciągle pilnował…


Piesek „Lisek” to pekińczykowaty Pan. Obdarzony jest stoickim spokojem. Niesamowicie wesoły, ciągle merda ogonkiem gdy mówi się patrząc na niego. Uwielbia głaskanie, przytula się jak kotek. Zdecydowanie nadaje się do domu z innym psiakiem. Nie ma przejawów agresji. Potrafi jeść z jednej miski z innym zwierzakiem.


Nasza Cassie była szczęśliwa. Myślała, że będzie to towarzystwo do zabawy. Zachęcała Chłopaka z całych sił...ale on był zbyt przerażony i wycieńczony...zasypiał na stojąco.
Zmontowałam taki filmik. Jeżeli możecie to pokażcie to proszę wszystkim znajomym i tym mniej...może gdzieś znajdzie się domek dla Liska...

Od Lisek">

...w tej całej sytuacji zszokował mnie jeden komentarz: " a trzeba było brać tego psiaka?" - myślałam, że się przesłyszałam.







wtorek, 27 września 2011

Wsi spokojna, wsi wesoła...

...ostatni weekend tak jak każdy wcześniejszy spędzamy na wsi prawie całą rodzinką. Nie jadą z nami prosiaki. Były raz przez tydzień ale to raczej nie jest dobry pomysł. Inaczej sprawa ma się z Cassie. Doskonale wie, że to jest Jej terytorium, tego nauczyła się błyskawicznie. Ma już swoje rytuały.
Na wsi Cassie śpi w swoim szczenięcym legowisku, który przyszedł wraz z nią z hodowli. Posłanie leży obok łóżka i mała kilka razy w nocy potrafi zajrzeć na górę by sprawdzić czy to jest JUŻ TEN MOMENT, że może wskoczyć i dospać razem z człowiekami :-)
Rano, zaraz po przebudzeniu, Cassie staje przy drzwiach i skrobiąc w nie prosi o otwarcie. Skubaniutka wie, że to na wsi istnieje taka możliwość, że po otwarciu wrot będzie biegać do woli. Po opuszczeniu lokalu....:

można kopać dołki by móc później w nie wpadać:



poleżeć po ciężkich robotach publicznych:



można poleżeć na brzusiu:


pomóc Pańci z firankami:


pobuszować w trawie:



...z całą pewnością jest SUPER WESOŁO:



Niedowiarków zapraszamy do odwiedzin. Miejsca na pewno wystarczy :-)

wtorek, 20 września 2011

Spacerkowo

...właśnie wpadliśmy do domu ze spacerku...dziś najkrótszy trwał bagatelka 1h a ten właśnie zaliczony...prawie 2h...a kto się najbardziej zmęczył?!?!?!

...jeżeli ktoś pomyślał o tym, że Cassie uległa zmęczeniu to BAAAAAAAAAAAAAAAARDZO GRUBO SIĘ MYLI :-)
Cassie idzie grzecznie przy nodze. Nawet jeżeli trochę się zagapi lub zagalopuje w dowolnym kierunku to w mgnieniu oka wraca...i znów jest przy nodze. Pilnuje się skubaniutka bardzo. Ćwiczymy przechodzenie przez ulicę. Generalnie jest fajnie, raczej zatrzymuje się przed przejściem choć po rozbrykaniu trochę trudniej jest się Jej skoncentrować.
Podczas spaceru wbiegaliśmy na ogromną górkę na szczycie której czuliśmy się jak zdobywcy..potem trzeba zbiec na dół a tam...zabawa?
O NIE!!! ćwiczymy. Dziś zestaw przewidywał oprócz standardowych komend: "daj", "siad","leżeć","turlaj"....."noga" oraz najważniejsze "równaj".
To ostatnie wychodzi tak sobie ale i tak lepiej niż było :-) Zdecydowanie boczuś działa na zmysły.

W chwili relaksu właścicieli poznaliśmy Pusię - przepraszam za ignorancję ale nazwy rasy nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Generalnie wyglądała dziewczyna jak przerośnięty mocno Shith -tzu. Dziewczyny trochę się poganiały choć mówiąc mało skromnie Pusia nie miała szans z moją Błyskawicą :-)

Cassie rozumie "idziemy do domu"...w dzikim pędzie wygląda dość groźnie - kto nie zna mógłby posądzić o wściekliznę haha ...
Mała głupawka szczenięca jeszcze w domu...a teraz...no cóż...regeneracja :-)

Próba sił

Po ostatnich zajęciach wprowadzone zostały dość spore zmiany w naszym wspólnym funkcjonowaniu.
1. Miska z jedzeniem już nie stoi cały czas aby Cassie mogła sobie w dowolnym czasie schrupać kilka chrupek
2. Przed otrzymaniem miski z jedzeniem Cassie musi położyć się ( jeszcze ani razu nie protestowała!)
3. Zamykam za sobą drzwi do każdego pomieszczenia za każdym razem. Nawet gdy wchodzę na chwilę.
4. Unikam kontaktu z Cassie już na 15 min przed wyjściem z domu

Moja praca domowa polega na mierzeniu czasu szczekania Cassie, jaki mija po moim wyjściu. Dziś dopiero zauważyłam, że budzi się w niej mały agresor. Rzuca się na drzwi...nie wiem tylko czy nie dlatego, że jednak czuła mnie gdzieś po drugiej stronie...
Czas oszczekiwania drzwi po moim pierwszym wyjściu w dniu dzisiejszym to 10 min. Za drugim razem, gdy zostawiłam włączony TV - już tylko 5 :-)...aż musiałam sprawdzić co wtedy leciało...może faktycznie coś ciekawego się trafiło ?!?

Czy ja pisałam już o tym, że do mieszkania najpierw wchodzą człowieki a Cassie wchodzi jak ją zaproszę? Otóż TAK! Najpierw wchodzą domownicy oraz osoby zaproszone. Cassie siedzi wpatrzona we mnie w oczekiwaniu na sygnał do wejścia - zasadę zapamiętała błyskawicznie!


...a z trochę innej beczki...
Aktualnie prowadzona jest akcja "zerwijmy łańcuchy" mająca na celu uświadomienie właścicielom psów, że nie jest dobrze, że psy całe dnie spędzają uwięzione na smyczy przy budzie. Taki obrazek spotkamy chyba wszędzie na wsi ale również w domach jednorodzinnych. Rzadko widzi się luźno biegające po podwórku psiaki.
Bardzo popieram akcję ale uwagę chciałabym zwrócić w inną stronę.
Odkąd sama posiadam psa, świat posiadaczy czworonogów stał mi się bardzo bliski. Poznałam wiele nowych osób, poznaję nowe rasy, uczę się od napotkanych hodowców...
Przebywanie z innymi właścicielami psów zwróciło moją uwagę na pewien aspekt. Otóż w poszukiwaniu towarzystwa do zabaw dla mojej podopiecznej staramy się podchodzić do wszystkich piesków. Często z ich strony reakcja jest fantastyczna. Widać, jak bardzo chciały by się pobawić, pobiegać, wyszaleć się...ale...NIE SĄ SPUSZCZANE ZE SMYCZY!!!
Najczęściej argumentem na taki stan rzeczy jest odpowiedź, że pies ucieka jak tylko zostaje uwolniony, mało jednak która osoba umie przyznać się do tego, że nigdy nie uczyła psa posłuszeństwa!!!
Jestem przerażona tym faktem. Wyobrażam sobie jak marny jest żywot takiego pieska ( i nie ma znaczenia że jest mały czy średni). W mieszkaniu to w mieszkaniu, nie da się tak wyszaleć jak można na podwórku! Nikt mnie nie przekona, że spacer, który trwa 15 min i znaczy tyle co obejście dookoła bloku to wystarczający spacer dla psiaka.
Jak widzę te biedne psiaki to serce mi się kraje...jednej pani już powiedziałam, że skoro ma taki problem to ja chętnie z jej pupilkiem powychodzę...już ja znajdę miejsce gdzie gałgany by się mogły wyszaleć...

sobota, 17 września 2011

Przełom

...właśnie wróciłam z przedszkola. Pierwsze co robię od razu po wejściu do domu to kąpiel Małej bo utytłana jest od stóp do głów. Dziś jednak czuję się słabo.
Mała miała dziś dzień przełomowy. Dla jednych przełom ten jest bardzo pozytywny...dla mnie jednak nie bardzo ( a przynajmniej tak go odbieram...może niesłusznie?!).
Po 30 minutach zajęć...Cassie odmówiła robienia czegokolwiek z moich poleceń. Generalnie olała mnie po całości...a by jeszcze zaakcentować swoje niepodporządkowanie...dała się pogłaskać i jadła z ręki innej osoby ( trenerki) - czego nigdy wcześniej nie udało się nikomu bo generalnie podchodzi z zachowaniem 1 m od kogokolwiek.

Zbuntowała się i nie chce się mi podporządkować. Odmawia leżenia...co jest ponoć komendą mówiącą właśnie o psychicznym poddaniu się ...
O ile u piesia jest to przełom tak dla mnie w pewnym stopniu kryzys...ale będę twarda...NIE DAM SIĘ - o czym Ona jeszcze nie wie :-)
Dostałam całą litanię tego jak ma wyglądać najbliższy tydzień...nie będzie lekko dla nikogo ale TAK TRZEBA....

P.S. Wczoraj gdy powiedziałam, że idziemy na spacer...Cassie przytargała mi do łazienki bieliznę i spodnie dresowe...:-)))) Ciekawe czy zimą przyniesie kurtkę :-) ?!?!

środa, 14 września 2011

Mały Niedźwiedź...

...mocno śpi...

Wystarczy zmiana ciśnienia, trochę mniej słońca i gotowe. Mój Mały Spaczu ciągle śpi...zmienia tylko miejscówkę od czasu do czasu albo wstaje zobaczyć czy zamierzam wyjść...i nie wrócić szybko - wtedy się przebudza i dość szybko odzyskuje koncentrację. Gdy tylko wracam na miejsce - jak kamień w wodę....śpi.




Jest niesamowita. Zważywszy na pozycje spania:

Od Cassie

wtorek, 13 września 2011

Spacerek

...spacerki bardzo lubimy obie. Cassie nauczyła się, że słowo "spacerek" to te magiczne słowo, które skutkuje wyjściem z domu. Do tego nauczyła się, że najlepiej od razu przynieść smycz i grzecznie trzeba stanąć w celu założenia obróżki...potem koniecznie jak najszybciej trzeba zająć miejsce najbliżej drzwi...a kto woli nawet na nich :-)
Kiedy tylko otworzę drzwi na klatkę schodową, wypada z mieszkania i stoi już po drugiej stronie, na wycieraczce popędzając mnie abym nie zwlekała zbyt długo ...

Ponieważ zaczepiona smycz ciągnie się za Małą, najlepiej wziąć ją w ząbki i biec z nią w pysiu :-) Któregoś razu odpięłam smycz aby jej trochę ulżyć. Nie przyszło mni do głowy, że może to wywołać raczej negatywne spostrzeżenia...odpinam bowiem smycz zwykle po powrocie...czyżbyśmy więc jednak nie wychodziły na spacer? Mała z wielkim żalem przyniosła mi smycz i skomlała dotąd aż jej ją znów przypięłam - obiecuję poprawę :-)

Wczoraj na spacerze popołudniowym poznałyśmy małą Olę. Dziewczynkę w wieku ok. 3 lat, która uwielbia zwierzątka a szczególnie pieski. Do Cassie zwracała się COCO ponieważ tak wabi się znajomy jej inny biały piesek :-) Zabawa była przednia. O ile Cassie w pierwszych momentach raczej obawiała się tej znajomości tak szybko okazało się, że mała dziewczynka może być fajnym kompanem do biegania ...i w tym tandemie okazało się, że jednak człowieki są słabi w biegach ...:-)))))))))

Wspólne zabawy w trawie, spacerki dookoła bloku...rewelacja. Miło było patrzeć jak Cassie nawiązuje znajomość. Dała się pogłaskać dziewczynce i jej opiekunowi.
Jestem przeszczęśliwa, że Cassie jest tak fantastycznym psiakiem!!!

poniedziałek, 12 września 2011

Przedszkole odsłona 2

...po ostatnich zajęciach atmosfera była napięta. Poziom frustracji sięgał zenitu gdy oto znów okazało się, że w grupie czterech trenerów, trzech stoi sobie z boku i gada o *** maryni a moja kochana Cassie jest cała napięta tylko obserwuje czy oby na pewno nie zacznie lecieć w jej kierunku żaden z postrzelonych psiaków. Żadna komenda nie miała racji było, trudno było się nawet dziwić...zajęcia nie miały najmniejszego sensu.

Po przedstawieniu całej sytuacji właścicielce, która przebywała dotychczas na urlopie i zapewnieniach o poprawie postanowiliśmy dać szkole jeszcze jedną - OSTATNIĄ szansę.

Pojechaliśmy w sobotę na poligon - bo tam szkoła ma wykupiony plac na którym zajęcia się odbywają. Okazało się, że "przesympatyczny" pan ochroniarz nawet nie wpuści nas za bramę bo wojsko ma ćwiczenia...jakaś MASAKRA!!. Na szczęście, przed bramą nie staliśmy zbyt długo. Kilka rozmów osób kompetentnych i ten sam ochroniarz z uśmiechem zaprosił nas na teren.
Zajęcia...no cóż, szkoda, że tak nie wyglądały od razu....zupełnie inaczej. Cassie ćwiczyła z innym pieskiem, który na pierwszych już zajęciach buziakami przywitał Małą. Absolutnie się go nie bała gdyż Mundi ( z właścicielką Zuzą) jest chłopcem bardzo żywym ale i grzecznym - nie zaczepia zębami i nie narzuca się. Ponad godzinę psiaki ćwiczyły komendy. Okazało się, że w wielu momentach robimy błędy - my, jako właścicielki nie wiedziałyśmy o istotnych kwestiach.
Pani Małgorzata (właścicielka szkoły) pokazywała co i w jaki sposób mamy robić, gdzie popełniamy błędy, co poprawić i w jaki sposób pracować. Dostaliśmy również pracę domową do ćwiczenia. REWELACJA.

Najmilej jednak było patrzeć gdy Cassie i Mundi korzystając z chwili relaksu zaczęły sobie dokazywać. To był pierwszy raz, kiedy widziałam aby Mała tak świetnie się bawiła. Robiła to co uwielbia najbardziej - BIEGANIE. Mundi zachęcony przez naszą ślicznotkę ruszał w pogoń za nią....nawet kiedy się przewracały, wszystko było z zachowaniem zasad savoir - vivre tak, że Cassie nie miała powodów aby się stresować.

Jestem zachwycona. Już nie możemy doczekać się kolejnych zajęć. Oby tak dalej!!!

piątek, 9 września 2011

Szczerbulek

...jeszcze tylko trzy ząbki szykują się do wymiany. Stan jest taki, że mała posiada wyłącznie przednie ząbki...wszystkie, które służą do gryzienia...wypadły bądź ledwie się trzymają. Całkiem niedawno, przed wyjściem na spacerek wypadł jeden z czterech chybotających się zębulków. Mała jest wyraźnie zniesmaczona sytuacją. To prawie jak lizanie lizaka przez szybkę...wokół tyle pyszności a ona nie ma czym ich gryźć. Widać jak się denerwuje...tak by chciała...a same lizanie nie pomaga. Już nie cieszą nawet kostki...nawet zabawa już nie jest ta...
Mały Szczerbulek. Trochę to zabawne aczkolwiek trochę mi jej szkoda. Wczoraj przeżyła istną dietę. Przez cały dzień nic nie zjadła. Nie sądziłam, że aż tak jej się daje we znaki brak ząbków. Groszki - czyli sucha karma, mimo swojego pysznego smaku i zapachu nie da się zjeść. Tylko mlaska ją i wypluwa...bo nie da się pogryźć.
Wieczorkiem weszliśmy w posiadanie więc karmy mokrej - na razie takiej zwykłej sklepowej. W mgnieniu oka poszło całe opakowanie 120 g :-)

A teraz czekamy na mięsko kurczaczka. Gotuje się właśnie pierś. W zanadrzu oczekuje wątróbka ( tego jeszcze nie było) a wieczorkiem będziemy mieli w domku mokrą karmę dla szczeniąt tej samej firmy, z której pochodzi karma sucha. Jakoś się ratujemy bo przecież jeść trzeba.

a w ramach ciekawostki...nie tylko Buba i Balbinka uwielbiają cykorię...i nie mam tu na myśli siebie :-)
Cassie wcina cykorię aż się uszy trzęsą :-)

wtorek, 6 września 2011

5 miesięcy

31 sierpnia Cassie skończyła 5 miesięcy. Od czerwca mieszka z nami...przez ten czas, z małego kłębuszka puchatego przeistacza się w ślicznego Misia Polarnego :-)
Miło jest patrzeć jak każdego dnia przekracza kolejne bariery. To co wczoraj było dla niej nie do przejścia - dziś jest standardem.
Do takich czynności niewątpliwie należy wchodzenie na balkon. Jeszcze całkiem niedawno nie wchodziła dalej niż przednimi łapkami na próg balkonu a teraz....podchodzi pod drzwi pokazuje, że chce tam wejść. Trzeba jej otworzyć drzwi i dziewczyna biegnie na koniec balkonu na tzw. Animal Planet - czyli ogląda sobie świat. Słucha odgłosów ruchu ulicznego, warkotu samochodów, huku tramwajów...szczeka na przechodzące poniżej psy :-)

Od Cassie

Tak wyglądała Cassie kiedyś

To co jej się na pewno nie zmienia to konieczność spędzania razem ze mną każdej najmniejszej chwili. Jest jak mój cień. Czasem nawet nie wiem kiedy udaje jej się przemknąć przez całe mieszkanie w błyskawicznym tempie by jeszcze przed zamykającymi się drzwiami do łazienki....wejść ze mną :-)

Wczoraj byliśmy na spacerze. Tym razem było zasadniczo inaczej niż zwykle gdyż towarzyszyli nam sąsiedzi. Idąc w dużej grupie Cassie czuła się bardzo dobrze. Biegała dookoła i tylko co raz sprawdzała czy oby na pewno jest z nią całe stadko :-)
Napotkaliśmy na drodze dwa pieski Shih Tzu - bałego pieska z przesympatycznym właścicielem. Mimo pierwszego stresu, zaprosiła nowego kolegę do zabawy :-) oraz ratlerka...ten kolega był trochę inny gdyż nie umie bawić się z pieskami....i nie bardzo wiedział co ma robić.
Dla mnie to dobra moneta. Wiem już z całą pewnością, że Cassie potrzebuje wsparcia z naszej strony ale również kontaktu ze zrównoważonym pieskiem równie zrównoważonego właściciela :-)....może znikną strachy?!

...a co do przedszkola....no cóż. Poszliśmy w sobotę...i zrezygnowaliśmy. Właścicielka, której przez cały czas nie było nie była zadowolona naszą decyzją. Zaczęła nas przekonywać, że od następnych zajęć to ona będzie je prowadziła i abyśmy dali im jeszcze jedną szansę...Przyznam, że uczucia mam bardzo mieszane aczkolwiek jestem skłonna jeszcze raz spróbować. Najwyżej podtrzymamy swoją decyzję.

...a tak wygląda Cassie teraz:


środa, 31 sierpnia 2011

Strach

...to największy problem, z którym chyba sobie nie radzę...STRACH...

Biorę smycz a Cassie już wie, że wychodzi na spacerek. Jest przeszczęśliwa. Skacze z radości, daje zapiąć smycz i zajmuje miejsce przy drzwiach - a właściwie na nich ;-)
Po otwarciu drzwi bierze zwisającą smycz w zęby i biegnie do windy...zjeżdżamy, podchodzimy pod drzwi klatki...i koniec.
Tu pojawia się STRACH...ludzie, nie daj Bóg stojący pod klatką albo miłe panie, które koniecznie chcą pogłaskać mojego Misia ( często Cassie nazywamy Misiem Polarnym). Każdy pies zostaje odpowiednio wcześnie wypatrzony. Najpierw zaczyna się nieśmiałe wof, wof...które szybko przeradza się w regularne oszczekiwanie...Małych psów nie oszczekuje ale i tak omija je szerokim łukiem.
Ostatnio mijaliśmy starszą panią z mikroskopijnej wielkości yorkiem...Cassie aż zeszła z chodnika aby maleństwo ominąć...

Największy problem jest na spacerach, w parku, idąc ulicą. Nie wszystkie psy idą na smyczy, niektóre widząc Cassie albo ją słysząc lecą tak szybko że niekiedy ja sama jestem przerażona...

Nigdy dotąd nie była ani ugryziona ani nie spotkała jej żadna niemiła sytuacja...po prostu tak chyba już ma...i nie wiem co mam zrobić.

Osobiście uważam, że jest to całkiem dobre, że nie leci do każdego człowieka i nie daje się wszystkim wygłaskiwać.
Na ostatnich zajęciach w przedszkolu poznaliśmy dwóch chłopaków z grzywaczami chińskimi. Fado - kilkuletni samiec najpierw powodował strach jak wszystkie inne psy ale z racji tego, że nie ma ADHD zyskał uznanie i ostatecznie nawet chwilkę się bawili. Pimkie - 6 miesięczna sunia jest jeszcze bardziej nieśmiała od Cassie i wyobraźcie sobie, że to właśnie Cassie zaczepiała ją zachęcając do zabawy.
Generalnie różnica w zaczepkach jest bardzo duża. Zwykle psy zawalają się jeden na drugiego i obszczekują...Cassie kładzie się przed psem po czym zaczyna biegać z prędkością światła - jakby chciała powiedzieć "pobiegaj ze mną!". Nie narzuca się, nie zaczepia fizycznie i sama tego bardzo nie lubi...

Bardzo miło było zobaczyć, że w końcu nawiązuje relacje z innymi pieskami. Właściciele grzywaczy również byli pod ogromnym wrażeniem, że ich maleństwa również były z tej znajomości zadowolone. Mam nadzieję, że spotkamy się z nimi nie tylko jeden raz.

...problem jednak pozostaje...a ja nie mam najmniejszych pomysłów co z tym fantem zrobić.


środa, 24 sierpnia 2011

Psie przedszkole...a raczej pieskie...

Od początku decyzja o zakupie pieska była bardzo przemyślana. Rozejrzałam się od razu gdzie w pobliżu będziemy mogli zapisać się do przedszkola...Chciałam rozpocząć szkolenia jak najszybciej. Jest to mój pierwszy piesek i odczuwam ogromną potrzebę dowiedzenia się jak prawidłowo powinnam go wychowywać. Już w lipcu chciałam rozpocząć zajęcia. Miła Pani w przedszkolu powiedziała, że już pierwsze zajęcia się odbyły a one są najważniejsze a poza tym mają same duże psy...w sierpniu będzie jakiś west...
Trochę było mi szkoda tego czasu, bo trzy tygodnie to sporo ale ja się nie znam i skoro trener mówi, że lepiej poczekać...zaufałam.

Korzystając z informacji zawartych na stronie internetowej, wybraliśmy się całą rodzinką na pierwsze zajęcia na 9.15. Jakież było nasze zdziwienie gdy okazało się, że jak to dopiero jesteśmy, przecież powinniśmy być przed 9.00!! To nas trochę skonfudowało...ale nic tam...

Zajęcia były w porządku - ale bez rewelacji. Następnego dnia przyjechaliśmy już wcześniej dumni ze swoich postępów...jakież było nasze zdziwienie gdy okazało się, że powinniśmy mieć ulubioną ZABAWKĘ!
To trochę dolało oliwy do ognia - kurczę! na szkoleniu są raptem 3 psy, czy tak trudno zrobić podsumowanie zajęć i głośno i wyraźnie wszystkim powiedzieć jak przygotować się na następne spotkanie zamiast szeptać niektórym na ucho?!?!

To jednak jeszcze nic.
Jesteśmy na wakacjach. Jedziemy 100 km na szkolenie. Dumni wchodzimy na teren. Pada mały deszczyk, oprócz grupy przedszkolnej w tym samym czasie przyszła grupa inna z dużymi psami ( i chyba każdy jakieś ADHD albo inne takie - generalnie MASAKRA).
Cassie przerażona. Ona w ogóle nie lubi innych psów, wyraźnie się ich obawia a tym bardziej takich niezrównoważonych, które od razu zaczynają się rzucać.
Pani trener podchodzi do nas z tekstem:" powinniście mieć dla niej jakiś prochowiec. Co, nie macie? ...a może nie lubi?" - ja blondynka uważałam, że to żart...i uśmiechnęłam się...ale gdy ta powtórzyła tekst niemal 3 razy...zrozumiałam, że to chyba serio...Wkurzyła mnie niemiłosiernie. To chyba jest moja sprawa czy lubię czy nie aby mój mały biały piesek nie był biały. Ja chcę aby Cassie korzystała z podwórka jak inne pieski, bez względu na ilość wody i piachu jaką na sobie przyniesie. Od czego są szampony?!?!?!

Brak prochowca chyba był decydujący bo otóż na tor przeszkód zostały zabrane wszystkie psy...prócz Cassie...Wkurzony wszystkim Krzysiek powiedział głośno, że chyba zupełnie dziś nie powinniśmy przyjeżdżać ... pomocnik trenerki gdy to usłyszał zabrał nas na tor...To były ostatnie zajęcia na których mieliśmy "przyjemność" bycia.
Przyznam szczerze, że obawiam się, że tylko pogorszyły one strach Cassie przed innymi psami...Teraz podczas zwykłego spaceru gdy tylko usłyszy szczekanie w oddali, próbuje wskoczyć mi na ręce...TRAGEDIA.

Aż trudno opisać brak kompetencji osób, które mają szkolić psy, mają pomóc w przełamywaniu strachów...

W najbliższą sobotę idziemy do innej szkoły. Zobaczymy jak będzie.


P.S. Uczę Cassie sama w domu różnych sztuczek na podstawie książki.
Idzie jej bardzo dobrze. Jest bardzo zadowolona gdy poświęca się jej czas.
Nie ma w niej jednak kilku rzeczy, na których mi bardzo zależy...trochę się martwię.

wtorek, 23 sierpnia 2011

Jak Cassie została Górnikiem

...ostatniego dnia siałam trawę w ogródku. Postanowiłam, że korzystając z okazji, posieję jej trochę w miejscu gdzie wytarła się przed domkiem. Wzięłam grabie aby przygotować teren. Gdy tylko spulchniłam glebę:


Nikt się pewnie nigdy nie dowie jaki był chytry plan...wszyscy jednak zapamiętamy to:





...i tyle z małego białego pieska :-)

...Radość - bezcenna, resztą zajął się szampon do białej sierści.




Jesteśmy :-)

...co dobre strasznie szybko się kończy. Jesteśmy więc z rodzinką po wakacjach...wypoczęci i szczęśliwi...a wspomnień jest co niemiara.
Nie było nas prawie miesiąc więc sporo jest do opowiadania, zacznijmy jednak od wakacji.

Spędzaliśmy je na wsi. Z ogromnym, ogrodzonym terenem, tak, że szaleństwu nie było końca. W sumie to od razu po przebudzeniu, Cassie zajmowała miejsce przy drzwiach w oczekiwaniu na to kto jej te drzwi w końcu otworzy - potem nie było mocnego aby zachęcić ja do powrotu do domku ( w sumie to i nie było wielkich powodów ale gdyby trzeba...). Biegi, skoki, podgryzania...istne szaleństwo.
Sąsiedzi z jednej strony mają krowy. A co się robi na widok krowy? - SZCZEKA NIEMIŁOSIERNIE !!! Tak, cała wieś musi wiedzieć, że tuż obok naszej bramki stoją te ogromne muczące potwory. Bobu dostawały również koziołki drugich sąsiadów...przecież nie można podgryzać NASZEJ jarzębiny, a ten siwy kozioł robił to bardzo często....
Generalnie informowani byliśmy o najmniejszych ruchach w obejściu i obok niego.
Już wiemy, że jeden z sąsiadów zupełnie nie zdobył uznania u naszej najmłodszej podopiecznej. Gdy tylko ten pokazuje się na horyzoncie, szczekaniom nie ma końca - chyba dlatego, że dnia pewnego sąsiad odwiedził nas po wypiciu kilku piwek ;-)

Cassie, dostała nową zabawkę - tunel :-) . Jest to część namiotu dziecinnego, dość długi i kolorowy, który stał się fantastyczną zabawką zarówno biegając z człowiekami jak i do samodzielnego użytku. Generalnie, Cassie poznała komendę TUNEL, na którą przebiega w środku tunelu i wyskakując od razu biegnie po nagrodę :-)

...a czy ja pisałam, że Cassie jest fantastycznym pomagierem? Otóż, przy porządkowaniu obejścia z chwastów i wynoszenia ich w ustronne miejsce pomagała jak mogła. Wyjmowała z całej sterty gałęzie i niosła je w pyszczku mniej więcej na wskazane miejsce :-)....i aronie zbierała...najpierw musiała zasmakować. Stwierdziła jednak, że najsłodsze daje Paniusia więc czekała grzecznie aż dostanie bo te samodzielnie zerwane takie dobre nie były :-) Co raz zaglądała do wiadra kontrolując postępy w zbieraniu....tylko, że nudne zajęcie wprawia w głupawkę więc....

Niestety nie mam zdjęć gdyż zajęcia było naprawdę sporo i nikt nie pomyślał jeszcze aby dodatkowo robić przy tym foty - a wielka szkoda bo można by boki zrywać :-)

środa, 20 lipca 2011

Uczymy się

...od drugiego dnia pobytu w naszym domku ( pierwszy miał za zadanie rozluźnienie atmosfery i błogi sen po podróży), zaczęliśmy naukę.
W pierwszej kolejności wykorzystane zostały zachowania Cassie...i nauczyłam ją robić : HOP - wygląda prawie jak "poproś" - czyli stanie na tylnich łapkach,tyle, że z podskokiem :-)

Po nabyciu książki "51 sztuczek dla szczeniąt" nauczyłam małą:
- siad - na razie w wersji słownej ale widzę, że zaczyna reagować na pokazywanie dłonią,
- leżeć - generalnie wygląda najbardziej słodko...rozjeżdżają się Jej łapki i robi czasem swoiste "PLAŚ"
- turlaj - ma wybrany boczek, na który przekłada się najlepiej i widać, że sprawia Jej to sporo satysfakcji, szczególnie, że dalej leży :-)

...a właśnie uczymy się DOTKNIJ...fantastycznie leci z drugiego końca pokoju by dotknąć do ręki :-)

Miłe bardzo jest to, że Cassie bardzo lubi takie nasze zabawy. Nie zawsze towarzyszy temu smakołyk ( choć najczęściej go mam). Nie chcę Jej zarzucić ilością nowych poleceń więc na razie będziemy pracować nad tymi, które teraz poznała.

...szkoda, że nie mam kamerki bo z miłą chęcią pokazałabym jak przezabawnie to wszystko wygląda.

wtorek, 19 lipca 2011

ech...

...miała tylko powąchać...a wypiła pół kubka herbaty...MOJEJ herbaty...taka jest.

sobota, 16 lipca 2011

Podsumowanie I

...to już dwa tygodnie od kiedy mieszka razem z nami Cassie...Piękna dziewczynka przez tak krótki czas potrafiła zaskarbić sobie względy u wszystkich, łącznie z moją mamą, która lubi wszystkie zwierzątka....pod warunkiem, że na obrazku :-)

Jest to mój pierwszy piesek, tym bardziej stresowałam się, by robić wszystko jak trzeba lub przynajmniej popełniać jak najmniej błędów :-)

Cassie jest bardzo wdzięcznym maleństwem. Bardzo chętnie się uczy nowych rzeczy...najchętniej jednak podgląda, obserwuje...pilnuje...i oczywiście ŚPI:


Generalnie każde miejsce, każda pozycja jest dozwolona:


W przerwach od spania najchętniej bawi się kapciami:


bądź zabaweczkami, których ma już kilka ( więcej niż ja! ).

Cały czas pracuję nad przynoszeniem zabawek i choć czasem mała zabiera sobie na chwilkę na wycieraczkę rzuconą zabawkę by ją sobie podgryźć to i tak bardzo chętnie finalnie ją przynosi :-)

Najlepszymi zabawami Cassie jest bieganie - czego nie jestem w stanie pokazać gdyż prędkość poruszania się powoduje niemożliwość zrobienia zdjęcia :-) a także zabawa w całusy - mała kładzie się wtedy na grzbiecie i nastawia raz jedną, raz drugą stronę mordki w celu otrzymania buziaka :-)


Urwis, od samego początku załatwia się bardzo grzecznie - wyłącznie na matę. Po kolejnym wyjściu na dwór siusiu zostało zrobione na trawce. Jestem z tego strasznie dumna gdyż wiele słyszałam o problemach przejścia z maty.
Nie ma żadnych absolutnie kłopotów zarówno z kąpielą jak i z czesaniem.
Pierwsza kąpiel stresowała chyba bardziej kąpiących niż kąpaną :-)


Czesanie odbywa się co dzień ale już od początku przyjmowane jest ze stoickim spokojem. Generalnie...chyba zasypia podczas tej czynności czyli dokładnie jak ja u fryzjera :-)))))))


Czasem mam wyrzuty sumienia, że muszę ją podnosić aby przewrócić na drugi boczek bądź dobrać się do brzusia i nóżek aby rozczesać kołtunki...Mała po prostu czeka aż skończę i już:


...ale i tak najlepiej jest:


P.S. Wizyta u weterynarza zarówno po odrobaczenie bądź szczepionkę nie jest okraszone specjalnym zainteresowaniem...najzwyczajniej w świecie jest tam nudno tak więc Cassie ZASNĘŁĄ na kozetce w oczekiwaniu aż pani doktor skończy swoje wywody i zrobi co trzeba :-)