środa, 31 sierpnia 2011

Strach

...to największy problem, z którym chyba sobie nie radzę...STRACH...

Biorę smycz a Cassie już wie, że wychodzi na spacerek. Jest przeszczęśliwa. Skacze z radości, daje zapiąć smycz i zajmuje miejsce przy drzwiach - a właściwie na nich ;-)
Po otwarciu drzwi bierze zwisającą smycz w zęby i biegnie do windy...zjeżdżamy, podchodzimy pod drzwi klatki...i koniec.
Tu pojawia się STRACH...ludzie, nie daj Bóg stojący pod klatką albo miłe panie, które koniecznie chcą pogłaskać mojego Misia ( często Cassie nazywamy Misiem Polarnym). Każdy pies zostaje odpowiednio wcześnie wypatrzony. Najpierw zaczyna się nieśmiałe wof, wof...które szybko przeradza się w regularne oszczekiwanie...Małych psów nie oszczekuje ale i tak omija je szerokim łukiem.
Ostatnio mijaliśmy starszą panią z mikroskopijnej wielkości yorkiem...Cassie aż zeszła z chodnika aby maleństwo ominąć...

Największy problem jest na spacerach, w parku, idąc ulicą. Nie wszystkie psy idą na smyczy, niektóre widząc Cassie albo ją słysząc lecą tak szybko że niekiedy ja sama jestem przerażona...

Nigdy dotąd nie była ani ugryziona ani nie spotkała jej żadna niemiła sytuacja...po prostu tak chyba już ma...i nie wiem co mam zrobić.

Osobiście uważam, że jest to całkiem dobre, że nie leci do każdego człowieka i nie daje się wszystkim wygłaskiwać.
Na ostatnich zajęciach w przedszkolu poznaliśmy dwóch chłopaków z grzywaczami chińskimi. Fado - kilkuletni samiec najpierw powodował strach jak wszystkie inne psy ale z racji tego, że nie ma ADHD zyskał uznanie i ostatecznie nawet chwilkę się bawili. Pimkie - 6 miesięczna sunia jest jeszcze bardziej nieśmiała od Cassie i wyobraźcie sobie, że to właśnie Cassie zaczepiała ją zachęcając do zabawy.
Generalnie różnica w zaczepkach jest bardzo duża. Zwykle psy zawalają się jeden na drugiego i obszczekują...Cassie kładzie się przed psem po czym zaczyna biegać z prędkością światła - jakby chciała powiedzieć "pobiegaj ze mną!". Nie narzuca się, nie zaczepia fizycznie i sama tego bardzo nie lubi...

Bardzo miło było zobaczyć, że w końcu nawiązuje relacje z innymi pieskami. Właściciele grzywaczy również byli pod ogromnym wrażeniem, że ich maleństwa również były z tej znajomości zadowolone. Mam nadzieję, że spotkamy się z nimi nie tylko jeden raz.

...problem jednak pozostaje...a ja nie mam najmniejszych pomysłów co z tym fantem zrobić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz