piątek, 15 lipca 2011

Cassie podróżniczka

...otóż wyjeżdżamy. Jest to zawsze dość stresująca sytuacja gdyż zarówno Buba jak i Balbina bardzo mocno przeżywają pakowanie...Wiedzą dobrze z czym to się je...albo właśnie, że przez najbliższych kilka dni na misce nic nie przybędzie. Podczas pakowania
w powietrzu unosi się niepewność, poddenerwowanie...

Z pawlacza wyjęta została walizka,która standardowo miała zapełnić się niezbędnymi rzeczami...no i się zapełniła szybko:


...skoro wszystko co najważniejsze spakowane :-) -> spokojnie, Cassie nie pojechała w walizce tylko na kolankach :-)
Przystanek pierwszy -> Białystok. W mieszkaniu Babci, moja mała dziewczynka spała smacznie:

...bardzo szkoda, że moja Kochana Babcia nie doczekała tej chwili by zobaczyć mojego małego psiurka...na pewno by ją bardzo polubiła...

...gdy więc wszystkie śpiochy się wyspały...


...pojechaliśmy na wieś:


...a tam dzikim harcom nie było widać końca...niestety zdjęcia są zbyt statyczne i nie da się nimi oddać tego co chciałabym pokazać...powiem tylko, że światło przy tej prędkości to ślimarny żółw :-)


...a po powrocie:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz