czwartek, 3 stycznia 2013

Skołowana

...żaden inny wyraz chyba nie oddaje tego jak się czuję...niestety, kłopoty z Melą wcale się nie skończyły choć myślałam, że najgorsze mam już za sobą...ale od początku.

W Sylwestra, korzystając z działalności całodobowej kliniki Bemowo, Mela dostała 2 zastrzyki antybiotyku. Następnej dawki już nie dostała...to znaczy dostała, ale zamiennik ponieważ jak powiedział pan doktor ( w lecznicy bliżej domu, gdzie mogę iść z dziewczynami sama), antybiotyk zaaplikowany ZOSTAŁ WYCOFANY!!.
Po zastrzyku zamiennika Mela czuła się dobrze. Drogę do domu pokonała bez żadnych niepokojących objawów a ponieważ spacer do weta okazał się dłuższą wyprawą z zaprzyjaźnionym psem i sąsiadką...dziewczyny zapadły w sen od razu po powrocie.

Dziś cały dzień lało. Nie miałam ani siły ani chęci ani sumienia aby ciągnąć dziewczyny znów choćby do weta, u którego byłyśmy wczoraj. Zapakowałam siebie i zaprzęgłam dziewczyny i pomaszerowałyśmy bliżej...Bliżej, gdzie już kiedyś byłyśmy. Pan doktor potwierdził, że pierowtnie zaaplikowany antybiotyk ZOSTAŁ WYCOFANY i że da zamiennik...niestety jeszcze inny od tego wczorajszego. Ja się nie znam więc zapytałam czy tak można na co oczywiście uslyszałam ,że TAK !

Warunki atmosferyczne słabe. Drogę Mela pokonywała na smyczy ( zwykle chodzi bez). Dopiero pod blokiem i Ją odpięłam. Niestety, ku moijemu ogromnemu zdziwieniu coś było nie tak ponieważ bardzo wyraźnie przegoniła od siebie Cassie. To zachowanie bardzo mocno wzbudziło moje zainteresowanie gdyż NIGDY wcześniej nic takiego miejsca nie miało a w tej chwili nic nie wydarzyło się takiego co mogłoby wpłynąć na zachowanie Meli...idziemy do domu.

Standardowo pierwsza wchodzi pańcia. Rozkładam ręcznik na podłodze na który grzecznie wchodzą dziewczyny i w kolejce czekają na wycieranie łapek...tym razem pierwsza była Mela.
Ku mojemu PRZERAŻENIU, Cassie schowała się od razu w stojącej obok drzwi budzie ( mimo że nie cierpi być mokrą i NIGDY nie przepuści suszenia) a Mela...położyła się na grzbiecie, zamknęła oczy...i miała drgawki....
Moja pierwsza myśl - przemoczenie i przemarźnięcie ( niby droga krótka ale....). Ponieważ trwało to trochę ( dla mnie nawet całą wieczność) zaczynałam tracić pewność siebie...z ręką na telefonie, drugą głaskałam Melę i mówiłam do Niej....Dzwonię ! Pan doktor powiedział, że najprawdopodobniej bardzo boli ją brzuch, szybko podać nospę i obserwować, jezeli nie przejdzie w ciągu 2h to dać znać...KURDĘ! jak to 2 h !!!! ...Podałam rozkruszoną nospę ( z wodą i miodem) wprost do pycha...jeszcze trochę Mela nie była sobą ale jak ją zawinęłam w ręcznik i wzięłam, położyłam obok siebie...uspokoiła się i zasnęła.

Niestety musiałam wyjść do roboty. Z bólem serca wychodziłam z domu. Po powrocie, Mela i Cassie przywitały mnie jak zwykle - SZALEŃSTWO! czyli wszystko gra!!!

...jutro ostatni zastrzyk. Pojedziemy do "Ogonka" do p. Mileny ( chyba jest w tym momencie dla mnie wyznacznikiem wszystkiego w kwestii zdrowia zwierząt).
Pan doktor,u którego byłyśmy dzisiaj powiedział mi kilka bardzo niepokojących rzeczy, które musimi ktoś potwierdzić bądź obalić...Powiedział, że takie stany lękowe będą się jedynie NASILAĆ z każdym rokiem i że trudno będzie tu cokolwiek innego zrobić - co mnie rozwaliło.

Nie wiemco myśleć. Szczerze mówiąc, to zaczyna mnie chyba dopadać myśl, że....nie umiem pomóc Meli, że pomogłam Jej na tyle ile umiałam...Ona chyba potrzebuje kogoś zdecydowanie bardziej doświadczonego niż ja...chyba będę musiała zacząć szukać Jej domu stałego...


P.S. BIOTYL - tak się nazywa antybiotyk. Jeżeli jest faktycznie wycofany ( taką informację znalazłam również w necie) to jak to jest, że są miejsca, w których to ciągle podają? Wycofana jest jakaś odmiana czy jak? Nie wiem co mam myśleć :(

2 komentarze:

  1. Nie załamuj się,trzymam za was z cąlej siły kciuki. Jestem z Wami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będzie dobrze. Nie martw się.
    S&R

    OdpowiedzUsuń