poniedziałek, 16 lipca 2012

No to jemy !

...jako, że weekend niestety zupełnie nam się nie udał - dopałd mnie wirus i zwijałam się z bólu zamiast cieszyć się umówionymi spotkaniami ...Chciałam wynagrodzić moim dziewczynkom tą posiadówę w bloku i nabyłam im coś do schrupania:





... a że do jedzącego psa lepiej nie podchodzić...oto filmik ku przestrodze:


...a i jeszcze jedno, choć powinno być najważniejsze....moje dzieciaki są PRZECUDOWNE.
Z racji mojego fatalnego samopoczucia ( lekko ujmując), nie było mowy o żadnych, nawet majmniejszych zabawach. W sobotę powiedziałam Cassie, że bardzo źle się czuję...a co ona na to?
Otóż, ta moja mała Flądra, przytuliła się do mnie i nie prosiła O NIC absolutnie przez cały czas mojej choroby. Kładły się obok mnie i tylko sprawdzały co pewien czas czy czuję się choć trochę lepiej...Jestem zachwycona ich empatią, szkoda, że ludzie tak nie umieją ! ...a przydałoby się nauczyć wileu takiej sztuczki...

5 komentarzy:

  1. Witaj, jestem po raz pierwszy u Ciebie, ale będę zaglądała często :) To co im kupiłaś to ogon jakiś ?Klara miała coś podobnego kiedyś :)

    www.sznaucer-klara.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Tamara! Miło, że jesteś, zapraszam. Tak, to co dziewczyny gryzą to ogon wołowy :-) A dziś rarytasem jest suszona ryba otoczona suszonym kurczakiem !! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Po ogonie Klarcia wymiotowała,bo połykała zbyt duże kawałki (zamiast gryźć) :( Kiedyś miałyśmy także giczkę wołową i efekt był podobny :(

    OdpowiedzUsuń
  4. ...Malwinka też potrafi wymiotować. Nie ukrywajmy, przecież to nie zła chemia takie smakołyki...dlatego nie pozwalam tego jeść zamiast normalnych posiłków albo jeżeli zjadły mniej. To ma być na chwilkę do zajęcia się - wtedy nie ma ekscesów :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. mamy nadzieję, że już zdrowa jesteś i czekamy na kolejne relacje z waszego domu :)
    pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń