wtorek, 27 września 2011

Wsi spokojna, wsi wesoła...

...ostatni weekend tak jak każdy wcześniejszy spędzamy na wsi prawie całą rodzinką. Nie jadą z nami prosiaki. Były raz przez tydzień ale to raczej nie jest dobry pomysł. Inaczej sprawa ma się z Cassie. Doskonale wie, że to jest Jej terytorium, tego nauczyła się błyskawicznie. Ma już swoje rytuały.
Na wsi Cassie śpi w swoim szczenięcym legowisku, który przyszedł wraz z nią z hodowli. Posłanie leży obok łóżka i mała kilka razy w nocy potrafi zajrzeć na górę by sprawdzić czy to jest JUŻ TEN MOMENT, że może wskoczyć i dospać razem z człowiekami :-)
Rano, zaraz po przebudzeniu, Cassie staje przy drzwiach i skrobiąc w nie prosi o otwarcie. Skubaniutka wie, że to na wsi istnieje taka możliwość, że po otwarciu wrot będzie biegać do woli. Po opuszczeniu lokalu....:

można kopać dołki by móc później w nie wpadać:



poleżeć po ciężkich robotach publicznych:



można poleżeć na brzusiu:


pomóc Pańci z firankami:


pobuszować w trawie:



...z całą pewnością jest SUPER WESOŁO:



Niedowiarków zapraszamy do odwiedzin. Miejsca na pewno wystarczy :-)

wtorek, 20 września 2011

Spacerkowo

...właśnie wpadliśmy do domu ze spacerku...dziś najkrótszy trwał bagatelka 1h a ten właśnie zaliczony...prawie 2h...a kto się najbardziej zmęczył?!?!?!

...jeżeli ktoś pomyślał o tym, że Cassie uległa zmęczeniu to BAAAAAAAAAAAAAAAARDZO GRUBO SIĘ MYLI :-)
Cassie idzie grzecznie przy nodze. Nawet jeżeli trochę się zagapi lub zagalopuje w dowolnym kierunku to w mgnieniu oka wraca...i znów jest przy nodze. Pilnuje się skubaniutka bardzo. Ćwiczymy przechodzenie przez ulicę. Generalnie jest fajnie, raczej zatrzymuje się przed przejściem choć po rozbrykaniu trochę trudniej jest się Jej skoncentrować.
Podczas spaceru wbiegaliśmy na ogromną górkę na szczycie której czuliśmy się jak zdobywcy..potem trzeba zbiec na dół a tam...zabawa?
O NIE!!! ćwiczymy. Dziś zestaw przewidywał oprócz standardowych komend: "daj", "siad","leżeć","turlaj"....."noga" oraz najważniejsze "równaj".
To ostatnie wychodzi tak sobie ale i tak lepiej niż było :-) Zdecydowanie boczuś działa na zmysły.

W chwili relaksu właścicieli poznaliśmy Pusię - przepraszam za ignorancję ale nazwy rasy nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Generalnie wyglądała dziewczyna jak przerośnięty mocno Shith -tzu. Dziewczyny trochę się poganiały choć mówiąc mało skromnie Pusia nie miała szans z moją Błyskawicą :-)

Cassie rozumie "idziemy do domu"...w dzikim pędzie wygląda dość groźnie - kto nie zna mógłby posądzić o wściekliznę haha ...
Mała głupawka szczenięca jeszcze w domu...a teraz...no cóż...regeneracja :-)

Próba sił

Po ostatnich zajęciach wprowadzone zostały dość spore zmiany w naszym wspólnym funkcjonowaniu.
1. Miska z jedzeniem już nie stoi cały czas aby Cassie mogła sobie w dowolnym czasie schrupać kilka chrupek
2. Przed otrzymaniem miski z jedzeniem Cassie musi położyć się ( jeszcze ani razu nie protestowała!)
3. Zamykam za sobą drzwi do każdego pomieszczenia za każdym razem. Nawet gdy wchodzę na chwilę.
4. Unikam kontaktu z Cassie już na 15 min przed wyjściem z domu

Moja praca domowa polega na mierzeniu czasu szczekania Cassie, jaki mija po moim wyjściu. Dziś dopiero zauważyłam, że budzi się w niej mały agresor. Rzuca się na drzwi...nie wiem tylko czy nie dlatego, że jednak czuła mnie gdzieś po drugiej stronie...
Czas oszczekiwania drzwi po moim pierwszym wyjściu w dniu dzisiejszym to 10 min. Za drugim razem, gdy zostawiłam włączony TV - już tylko 5 :-)...aż musiałam sprawdzić co wtedy leciało...może faktycznie coś ciekawego się trafiło ?!?

Czy ja pisałam już o tym, że do mieszkania najpierw wchodzą człowieki a Cassie wchodzi jak ją zaproszę? Otóż TAK! Najpierw wchodzą domownicy oraz osoby zaproszone. Cassie siedzi wpatrzona we mnie w oczekiwaniu na sygnał do wejścia - zasadę zapamiętała błyskawicznie!


...a z trochę innej beczki...
Aktualnie prowadzona jest akcja "zerwijmy łańcuchy" mająca na celu uświadomienie właścicielom psów, że nie jest dobrze, że psy całe dnie spędzają uwięzione na smyczy przy budzie. Taki obrazek spotkamy chyba wszędzie na wsi ale również w domach jednorodzinnych. Rzadko widzi się luźno biegające po podwórku psiaki.
Bardzo popieram akcję ale uwagę chciałabym zwrócić w inną stronę.
Odkąd sama posiadam psa, świat posiadaczy czworonogów stał mi się bardzo bliski. Poznałam wiele nowych osób, poznaję nowe rasy, uczę się od napotkanych hodowców...
Przebywanie z innymi właścicielami psów zwróciło moją uwagę na pewien aspekt. Otóż w poszukiwaniu towarzystwa do zabaw dla mojej podopiecznej staramy się podchodzić do wszystkich piesków. Często z ich strony reakcja jest fantastyczna. Widać, jak bardzo chciały by się pobawić, pobiegać, wyszaleć się...ale...NIE SĄ SPUSZCZANE ZE SMYCZY!!!
Najczęściej argumentem na taki stan rzeczy jest odpowiedź, że pies ucieka jak tylko zostaje uwolniony, mało jednak która osoba umie przyznać się do tego, że nigdy nie uczyła psa posłuszeństwa!!!
Jestem przerażona tym faktem. Wyobrażam sobie jak marny jest żywot takiego pieska ( i nie ma znaczenia że jest mały czy średni). W mieszkaniu to w mieszkaniu, nie da się tak wyszaleć jak można na podwórku! Nikt mnie nie przekona, że spacer, który trwa 15 min i znaczy tyle co obejście dookoła bloku to wystarczający spacer dla psiaka.
Jak widzę te biedne psiaki to serce mi się kraje...jednej pani już powiedziałam, że skoro ma taki problem to ja chętnie z jej pupilkiem powychodzę...już ja znajdę miejsce gdzie gałgany by się mogły wyszaleć...

sobota, 17 września 2011

Przełom

...właśnie wróciłam z przedszkola. Pierwsze co robię od razu po wejściu do domu to kąpiel Małej bo utytłana jest od stóp do głów. Dziś jednak czuję się słabo.
Mała miała dziś dzień przełomowy. Dla jednych przełom ten jest bardzo pozytywny...dla mnie jednak nie bardzo ( a przynajmniej tak go odbieram...może niesłusznie?!).
Po 30 minutach zajęć...Cassie odmówiła robienia czegokolwiek z moich poleceń. Generalnie olała mnie po całości...a by jeszcze zaakcentować swoje niepodporządkowanie...dała się pogłaskać i jadła z ręki innej osoby ( trenerki) - czego nigdy wcześniej nie udało się nikomu bo generalnie podchodzi z zachowaniem 1 m od kogokolwiek.

Zbuntowała się i nie chce się mi podporządkować. Odmawia leżenia...co jest ponoć komendą mówiącą właśnie o psychicznym poddaniu się ...
O ile u piesia jest to przełom tak dla mnie w pewnym stopniu kryzys...ale będę twarda...NIE DAM SIĘ - o czym Ona jeszcze nie wie :-)
Dostałam całą litanię tego jak ma wyglądać najbliższy tydzień...nie będzie lekko dla nikogo ale TAK TRZEBA....

P.S. Wczoraj gdy powiedziałam, że idziemy na spacer...Cassie przytargała mi do łazienki bieliznę i spodnie dresowe...:-)))) Ciekawe czy zimą przyniesie kurtkę :-) ?!?!

środa, 14 września 2011

Mały Niedźwiedź...

...mocno śpi...

Wystarczy zmiana ciśnienia, trochę mniej słońca i gotowe. Mój Mały Spaczu ciągle śpi...zmienia tylko miejscówkę od czasu do czasu albo wstaje zobaczyć czy zamierzam wyjść...i nie wrócić szybko - wtedy się przebudza i dość szybko odzyskuje koncentrację. Gdy tylko wracam na miejsce - jak kamień w wodę....śpi.




Jest niesamowita. Zważywszy na pozycje spania:

Od Cassie

wtorek, 13 września 2011

Spacerek

...spacerki bardzo lubimy obie. Cassie nauczyła się, że słowo "spacerek" to te magiczne słowo, które skutkuje wyjściem z domu. Do tego nauczyła się, że najlepiej od razu przynieść smycz i grzecznie trzeba stanąć w celu założenia obróżki...potem koniecznie jak najszybciej trzeba zająć miejsce najbliżej drzwi...a kto woli nawet na nich :-)
Kiedy tylko otworzę drzwi na klatkę schodową, wypada z mieszkania i stoi już po drugiej stronie, na wycieraczce popędzając mnie abym nie zwlekała zbyt długo ...

Ponieważ zaczepiona smycz ciągnie się za Małą, najlepiej wziąć ją w ząbki i biec z nią w pysiu :-) Któregoś razu odpięłam smycz aby jej trochę ulżyć. Nie przyszło mni do głowy, że może to wywołać raczej negatywne spostrzeżenia...odpinam bowiem smycz zwykle po powrocie...czyżbyśmy więc jednak nie wychodziły na spacer? Mała z wielkim żalem przyniosła mi smycz i skomlała dotąd aż jej ją znów przypięłam - obiecuję poprawę :-)

Wczoraj na spacerze popołudniowym poznałyśmy małą Olę. Dziewczynkę w wieku ok. 3 lat, która uwielbia zwierzątka a szczególnie pieski. Do Cassie zwracała się COCO ponieważ tak wabi się znajomy jej inny biały piesek :-) Zabawa była przednia. O ile Cassie w pierwszych momentach raczej obawiała się tej znajomości tak szybko okazało się, że mała dziewczynka może być fajnym kompanem do biegania ...i w tym tandemie okazało się, że jednak człowieki są słabi w biegach ...:-)))))))))

Wspólne zabawy w trawie, spacerki dookoła bloku...rewelacja. Miło było patrzeć jak Cassie nawiązuje znajomość. Dała się pogłaskać dziewczynce i jej opiekunowi.
Jestem przeszczęśliwa, że Cassie jest tak fantastycznym psiakiem!!!

poniedziałek, 12 września 2011

Przedszkole odsłona 2

...po ostatnich zajęciach atmosfera była napięta. Poziom frustracji sięgał zenitu gdy oto znów okazało się, że w grupie czterech trenerów, trzech stoi sobie z boku i gada o *** maryni a moja kochana Cassie jest cała napięta tylko obserwuje czy oby na pewno nie zacznie lecieć w jej kierunku żaden z postrzelonych psiaków. Żadna komenda nie miała racji było, trudno było się nawet dziwić...zajęcia nie miały najmniejszego sensu.

Po przedstawieniu całej sytuacji właścicielce, która przebywała dotychczas na urlopie i zapewnieniach o poprawie postanowiliśmy dać szkole jeszcze jedną - OSTATNIĄ szansę.

Pojechaliśmy w sobotę na poligon - bo tam szkoła ma wykupiony plac na którym zajęcia się odbywają. Okazało się, że "przesympatyczny" pan ochroniarz nawet nie wpuści nas za bramę bo wojsko ma ćwiczenia...jakaś MASAKRA!!. Na szczęście, przed bramą nie staliśmy zbyt długo. Kilka rozmów osób kompetentnych i ten sam ochroniarz z uśmiechem zaprosił nas na teren.
Zajęcia...no cóż, szkoda, że tak nie wyglądały od razu....zupełnie inaczej. Cassie ćwiczyła z innym pieskiem, który na pierwszych już zajęciach buziakami przywitał Małą. Absolutnie się go nie bała gdyż Mundi ( z właścicielką Zuzą) jest chłopcem bardzo żywym ale i grzecznym - nie zaczepia zębami i nie narzuca się. Ponad godzinę psiaki ćwiczyły komendy. Okazało się, że w wielu momentach robimy błędy - my, jako właścicielki nie wiedziałyśmy o istotnych kwestiach.
Pani Małgorzata (właścicielka szkoły) pokazywała co i w jaki sposób mamy robić, gdzie popełniamy błędy, co poprawić i w jaki sposób pracować. Dostaliśmy również pracę domową do ćwiczenia. REWELACJA.

Najmilej jednak było patrzeć gdy Cassie i Mundi korzystając z chwili relaksu zaczęły sobie dokazywać. To był pierwszy raz, kiedy widziałam aby Mała tak świetnie się bawiła. Robiła to co uwielbia najbardziej - BIEGANIE. Mundi zachęcony przez naszą ślicznotkę ruszał w pogoń za nią....nawet kiedy się przewracały, wszystko było z zachowaniem zasad savoir - vivre tak, że Cassie nie miała powodów aby się stresować.

Jestem zachwycona. Już nie możemy doczekać się kolejnych zajęć. Oby tak dalej!!!

piątek, 9 września 2011

Szczerbulek

...jeszcze tylko trzy ząbki szykują się do wymiany. Stan jest taki, że mała posiada wyłącznie przednie ząbki...wszystkie, które służą do gryzienia...wypadły bądź ledwie się trzymają. Całkiem niedawno, przed wyjściem na spacerek wypadł jeden z czterech chybotających się zębulków. Mała jest wyraźnie zniesmaczona sytuacją. To prawie jak lizanie lizaka przez szybkę...wokół tyle pyszności a ona nie ma czym ich gryźć. Widać jak się denerwuje...tak by chciała...a same lizanie nie pomaga. Już nie cieszą nawet kostki...nawet zabawa już nie jest ta...
Mały Szczerbulek. Trochę to zabawne aczkolwiek trochę mi jej szkoda. Wczoraj przeżyła istną dietę. Przez cały dzień nic nie zjadła. Nie sądziłam, że aż tak jej się daje we znaki brak ząbków. Groszki - czyli sucha karma, mimo swojego pysznego smaku i zapachu nie da się zjeść. Tylko mlaska ją i wypluwa...bo nie da się pogryźć.
Wieczorkiem weszliśmy w posiadanie więc karmy mokrej - na razie takiej zwykłej sklepowej. W mgnieniu oka poszło całe opakowanie 120 g :-)

A teraz czekamy na mięsko kurczaczka. Gotuje się właśnie pierś. W zanadrzu oczekuje wątróbka ( tego jeszcze nie było) a wieczorkiem będziemy mieli w domku mokrą karmę dla szczeniąt tej samej firmy, z której pochodzi karma sucha. Jakoś się ratujemy bo przecież jeść trzeba.

a w ramach ciekawostki...nie tylko Buba i Balbinka uwielbiają cykorię...i nie mam tu na myśli siebie :-)
Cassie wcina cykorię aż się uszy trzęsą :-)

wtorek, 6 września 2011

5 miesięcy

31 sierpnia Cassie skończyła 5 miesięcy. Od czerwca mieszka z nami...przez ten czas, z małego kłębuszka puchatego przeistacza się w ślicznego Misia Polarnego :-)
Miło jest patrzeć jak każdego dnia przekracza kolejne bariery. To co wczoraj było dla niej nie do przejścia - dziś jest standardem.
Do takich czynności niewątpliwie należy wchodzenie na balkon. Jeszcze całkiem niedawno nie wchodziła dalej niż przednimi łapkami na próg balkonu a teraz....podchodzi pod drzwi pokazuje, że chce tam wejść. Trzeba jej otworzyć drzwi i dziewczyna biegnie na koniec balkonu na tzw. Animal Planet - czyli ogląda sobie świat. Słucha odgłosów ruchu ulicznego, warkotu samochodów, huku tramwajów...szczeka na przechodzące poniżej psy :-)

Od Cassie

Tak wyglądała Cassie kiedyś

To co jej się na pewno nie zmienia to konieczność spędzania razem ze mną każdej najmniejszej chwili. Jest jak mój cień. Czasem nawet nie wiem kiedy udaje jej się przemknąć przez całe mieszkanie w błyskawicznym tempie by jeszcze przed zamykającymi się drzwiami do łazienki....wejść ze mną :-)

Wczoraj byliśmy na spacerze. Tym razem było zasadniczo inaczej niż zwykle gdyż towarzyszyli nam sąsiedzi. Idąc w dużej grupie Cassie czuła się bardzo dobrze. Biegała dookoła i tylko co raz sprawdzała czy oby na pewno jest z nią całe stadko :-)
Napotkaliśmy na drodze dwa pieski Shih Tzu - bałego pieska z przesympatycznym właścicielem. Mimo pierwszego stresu, zaprosiła nowego kolegę do zabawy :-) oraz ratlerka...ten kolega był trochę inny gdyż nie umie bawić się z pieskami....i nie bardzo wiedział co ma robić.
Dla mnie to dobra moneta. Wiem już z całą pewnością, że Cassie potrzebuje wsparcia z naszej strony ale również kontaktu ze zrównoważonym pieskiem równie zrównoważonego właściciela :-)....może znikną strachy?!

...a co do przedszkola....no cóż. Poszliśmy w sobotę...i zrezygnowaliśmy. Właścicielka, której przez cały czas nie było nie była zadowolona naszą decyzją. Zaczęła nas przekonywać, że od następnych zajęć to ona będzie je prowadziła i abyśmy dali im jeszcze jedną szansę...Przyznam, że uczucia mam bardzo mieszane aczkolwiek jestem skłonna jeszcze raz spróbować. Najwyżej podtrzymamy swoją decyzję.

...a tak wygląda Cassie teraz: